Nierówności majątkowe pogłębiają się. Niektórzy otrzymują ze spadku więcej niż ktokolwiek inny zdoła zarobić przez całe swoje życie. Liczba milionerów rośnie, a wraz z nią liczba tych, którzy ledwo wiążą koniec z końcem… Mam dla ciebie niusa: to o czym piszę, to nie jest niestety analiza pozycji w Excellu…
Nierówności majątkowe mają się świetnie
Czy wiesz, że najbogatsi posiadają teraz jeszcze więcej niż przed kryzysem w 2008 roku? Udział najwyższego decyla osiągnął szczyt w amerykańskim dochodzie zarówno przed wybuchem kryzysu w 1929, jak i w 2008 roku… A nierówność w latach 2000-2010 wróciła do tego samego poziomu co niespełna wiek temu, czyli w 1910-1920… Przypadek? Historia lubi się powtarzać. Pytanie: dlaczego nikt nie uczy się na błędach? Wiadomo, że mądry Polak po szkodzie, ale chyba nie wszyscy są tacy durni jak my 😉
Obecnie pojedyncze osoby bywają tak bogate, jak całe kraje (sic!). W skali światowej najwyższy promil ma 20% majątku, najwyższy centyl 50%, decyl – między 80 i 90%. Podczas gdy dolna połowa ludzkości posiada mniej niż 5% majątku.
Od lat nasila się anomalia: bilans płatniczy jest regularnie ujemny na poziomie światowym: więcej pieniędzy wychodzi z krajów niż do nich przychodzi. Czy to oznacza, że Ziemia jest zadłużona na Marsie? Co się dzieje z tymi zielonymi? Z ostrożnych szacunków wynika, że raje podatkowe mają dziś 10% światowego PKB… Wolna wymiana i otwarcie gospodarcze naprawdę są ekstra, ale nie istnieją po to, by jedni sąsiedzi opróżniali bazę podatkową drugich…
Również z Afryki, o której pisałam tutaj, wypływają strumienie kapitałów większe niż otrzymywana tu pomoc międzynarodowa… To na tym kontynencie nierówności przerażają najbardziej. Nigeria, patrząc na PKB, jest najbogatszym krajem Afryki. Ale z drugiej strony 62% jej mieszkańców żyje za mniej niż 1,25 dolara dziennie. Majątek w tym kraju posiada garstka, reszta należy do mieszkańców slumsów.
Nierówności to nie tylko wina chciwych ludzi i luk prawnych, które pozwalają majętnym udać się z portfelem do raju podatkowego. Skądinąd to jedyny raj, na jaki zasługują 😉 OK, żartuję!
Wróćmy jednak do głównego tematu. Cóż, nierówności to przede wszystkim wina rządów. Kraje, które najbardziej obniżyły najwyższą stawkę podatku dochodowego, są tymi, gdzie jednocześnie wynagrodzenie kadr kierowniczych najbardziej wzrosło… Pozostałych – niekoniecznie. Ale to nie jedyne przewinienia państw. Mogą się jednak zrehabilitować, o czym piszę w ostatniej części tego wpisu.
PRZECZYTAJ PIERWSZĄ CZĘŚĆ WPISU: Dlaczego posiadanie dużego majątku jest niemoralne?
Spadek zamiast pracy – też świetnie!
Od lat 80-tych XX wieku majątki rosną szybciej niż dochody. Jak na drożdżach. Jak kurczaki na hormonach. Za sprawą demografii (starzejące się społeczeństwa, coraz niższy wskaźnik urodzeń) fortuny wolno się starzeją, czyli stają się coraz większe. Oznacza to, że prawie jedna szósta przyszłych pokoleń (urodzonych w latach 2010-2020) otrzyma więcej w spadku niż połowa ludności zarabia swą pracą przez całe życie (sic!).
Fortuny czystych spadkobierców stanowią dziś ponad połowę najwyższych światowych fortun, jak szacuje Piketty. Kosmos, co? Fortuny dziedziczone, nawiasem mówiąc, są trudniejsze do wykrycia, ponieważ ulokowane są w zróżnicowanych portfelach…
Kiedy fortuna raz powstanie, kapitał rośnie i rośnie. Zwrot z kapitału zaradni reinwestują (i słusznie), by majątek rósł jeszcze szybciej. Łatwiej jest podejmować ryzyko i być cierpliwym jak się ma duży kapitał, dlatego największe dają zwrot średnio 6-7% rocznie! Bez interwencji państwa tylko wzrost gospodarczy jako tako zapobiega zbyt szybkiemu namnażaniu się majątków.
PRZECZYTAJ TAKŻE DRUGĄ CZĘŚĆ WPISU: To wszystko wina podatków… za niskich
Bogaci coraz bogatsi – no chyba to świetne?
W latach 1987-95 najbogatszym człowiekiem na świecie był Japończyk. Potem do 2009 roku Amerykanin, od 2010 Meksykanin, a potem znowu Amerykanin Bill Gates. Niebawem przyjdzie kolej na Afrykę – obstawiam. W 1987 liczba miliarderów na świecie wynosiła 140, w 2013 już 10 razy więcej. Razem majątki najbogatszych powiększyły się 20-krotnie. Sama fortuna Billa Gatesa w ciągu dwóch dekad urosła od 4 do 50 miliardów dolarów! (Nawet jak uwzględnimy siłę nabywczą dolara, która spadła o ponad połowę, to nadal jest to wiele). To wspaniałe, ale szkoda, że wspinaczka nadzianych konfiturą pączków w maśle nie ciągnie w górę biednych, skoro nierówności robią się coraz większe… Wzrost gospodarczy wynosi (dajmy na to) 2%, a majątki zawsze dają 6%, co sprawia, że im stają się większe, ludzie, którzy żyją z pracy, mają do podziału coraz mniejszy kawałek wzrostowego tortu.
Dług NIE ma lat świetności za sobą
Istnieją dwa sposoby finansowania przez państwo: podatek i zadłużenie.
Dług publiczny to zjawisko, z którym trzeba bezwzględnie walczyć. Jak Don Kichot z wiatrakami, który zapewne reprezentował lobby węglowe 😉 – jak twierdzi kolega z pracy. Obecnie więcej wydaje się na płacenie odsetek od długu niż inwestuje w szkolnictwo wyższe! Grecja za bezcen wyprzedawała obligacje, by ratować się przed bankructwem. Skorzystali oczywiście na tym najbogatsi…
Państwo, które się zadłuża, robi bowiem dobrze tylko bogatym – tym, co kupują jego obligacje. Ale to każdy z nas – niezależnie od dochodów – ten dług będzie spłacać. Zatem jeśli uważasz, że obecna władza w Polsce, która ostro nas zadłuża, jest za niwelowaniem nierówności, to się grubo mylisz. Przypomnę, że gdy 10 lat temu ci sami ludzi rządzili Polską, zniesiono trzeci próg podatku dochodowego i podatek od spadku. Jak widzisz, dało to przywileje TYLKO bogatym, a co z biedotą? O średniakach nie wspominam, bo nas zwykle ma się gdzieś. (I nie jest to nos). Twierdzisz, ż dostaliśmy na osłodę 500+? To kpina! Bo – że zacytuję posłankę Gasiuk-Pihowicz: „Nie wolno tworzyć programu socjalnego, z którego może korzystać prezes banku zarabiający 3 mln rocznie, a wdowa samotnie wychowująca dziecko już nie”.
Jak zatem walczyć z długiem? Myślisz, że rozwiązaniem może być polityka oszczędności? Nie, nie tędy droga. Europa nie wyjdzie z zadłużenia publicznego bez wyższej inflacji i podatku progresywnego, inaczej zajmie to dekady.
JEŚLI SPODOBAŁ CI SIĘ WPIS, UDOSTĘPNIJ GO W MEDIACH SPOŁECZNOŚCIOWYCH. PRZYCISKI UDOSTĘPNIANIA ZNAJDZIESZ NA KOŃCU WPISU.
Możliwe rozwiązania – by świetniej żyło się wszystkim
Mam dla Ciebie okrutną prawdę. Gospodarka rynkowa pozostawiona sama sobie zagraża demokratycznym społeczeństwom, powoduje silne rozwarstwienia społeczne. Tak, tak, sprawiedliwość społeczna, na której opiera się demokracja, jest zagrożona! (Choć zapewne znajdzie się wielu, którzy będą ze mną polemizować – śmiało!)
Skoro w ramach Unii Europejskiej możliwe było wprowadzenie wspólnej waluty, jaką stanowi Euro, Piketty zadaje pytanie: może teraz kolej na unię fiskalną i budżetową? Sprawa Apple’a w Irlandii pokazuje, że to już się dzieje. A jakie jest idealne rozwiązanie? (Utopijne, oczywista). Podatek progresywny od kapitału na poziomie światowym (jako uzupełnienie dochodowego i spadkowego). I żeby był pobierany nie na zasadzie deklaracji podatników, ale dobrze sprawdzalnych, obiektywnych danych…
Wiemy jednak, że globalny podatek od kapitału to na razie mrzonki. Może więc warto by zapewnić współpracę międzynarodową i wymianę informacji bankowych? Niestety żadne raje podatkowe na to nie pójdą.
Co więc wydaje się bardziej prawdopodobne? Piketty sugeruje, by podatek od dochodu przedsiębiorstw nie był pobierany od miejsca, gdzie znajduje się firma, ale wpływy podatkowe powinny być proporcjonalne do poziomu sprzedaży i płac w danym kraju.
Podatek od majątku zaś nie powinien być jakoś szczególnie odczuwalny. Wszak gdyby mocno majątek opodatkować, nie byłoby już co z niego potem pobierać 😉 Piketty proponuje, by do miliona euro majątku podatek był zerowy, potem niech zaczyna się progresja. 2% wydaje się dobrą średnią.
Nie jest wielkim orędownikiem podatków dla zasady, że „każdy musi płacić”, nawet jeśli miałby się „zarznąć” (nie mylić z „urżnąć” 😉 ). Francuski ekonomista lubuje się za to w sprawiedliwości społecznej.
Jego zdaniem osoby zadłużone powinny płacić niższe podatki od tych, którzy długów nie mają. Brzmi całkowicie rozsądnie, o ile kredyt plus odsetki nie wychodzą taniej niż właściwa stawka podatku…
Podatki dochodowe zaś powinny być pobierane nie od lokalizacji zielonych, ale miejsca zamieszkania tego, który je zarabia. Rezydencję podatkową niestety jest łatwo obejść, o czym wie każdy, kto zakładał firmę na wyspach, a mieszka w Polsce… Można by było jednak temu zaradzić, wtedy raje podatkowe przestałyby istnieć, no chyba że londyński czy krakowski biznesman naprawdę zechce żyć i prowadzić firmę na takich Kajmanach… Ja bym mogła 😉
PS Czy wiesz, że niemoralne namnażanie kapitału potępiane było w wielu kulturach? M.in. chrześcijańskiej, buddyjskiej, muzułmańskiej. Tym przecież był zakaz lichwy!