Rzecz o azjatyckich fabrykach i międzynarodowych korporacjach
Ostatnio chodziło mi po głowie pytanie: Czy Naomi Klein, autorka kontrowersyjnego „No logo”, obserwując epidemię koronawirusa, przypadkiem nie znalazła kolejnego argumentu wspierającego sens ruchu alterglobalistycznego? Odpowiem na nie pod koniec tekstu, bo najpierw należy Ci się wyjaśniający obszerny wstęp.
Mimo upływu lat te same problemy są nadal nierozwiązane
Klein w swojej słynnej książce z przełomu mileniów pisze o korporacjach, które oderwały się od produktów i pracowników, skupiając się jedynie na tworzeniu marki. W tym głośnym dziele, jakim jest „No logo”, obrywa się Nike, Starbucksowi, Microsoftowi, Walmartowi – właściwie każdej firmie, która „zrobiła zawrotną karierę” – czyli nie tylko zarobiła kupę siana, ale i zawładnęła naszymi umysłami. Niech podniesie rękę ten, kto tych brandów nie zna. No właśnie.
Wróciłam do tej książki, gdy zaczęły do mnie dobiegać newsy o koronawirusie. To one wzbudziły we mnie również chęć oglądania starych dobrych melodramatów jak „Angielski pacjent” czy „Pożegnanie z Afryką”. Ciekawe, co na to mój psycholog, gdybym takiego miała? 😉
No ale powróćmy do tematu. Uwaga! Książka wyszła 2 dekady temu, od tego czasu mogło się nieco zmienić, choć wątpię. Nadal uznaje się ją za szalenie aktualną, bowiem problemy, o których Klein pisała, nadal nie zostały rozwiązane. Jakie konkretnie? Czytaj dalej!
Marka rządzi Twoim życiem, ale ma Cię w d.
Główne myśli z tej pozycji? Nie dość, że wielkie koncerny przeniosły produkcję do odległych azjatyckich krajów, a tak naprawdę ją scedowały, zlecając pracę kontrahentom i wyciskając z nich tak bezczelnie dużo za najniższą stawkę, na tyle, na ile to możliwe. (Pożądane 400% marży). Dodajmy – w ten sposób jednocześnie umywając ręce od tematów kadrowych!
…To jeszcze dodatkowo zaczęły zatrudniać u siebie na czasowe śmieciowe umowy, pozbawiając ludzi stabilnych etatów, ubezpieczenia, emerytury. Hodując jednocześnie niezadowolonych pracowników, którzy nie mają hamulców, by okradać i oszukiwać swojego „pracodawcę”. Co jest tylko reakcją na akcję, nie ma się, co dziwić, człowiek to tylko człowiek…
Mało tego, wielkie marki mają tak ogromną siłę, że wywierają nawet wpływ na… sztukę! Tutaj świetnym przykładem wydaje się Walmart, który zagroził, że nie wystawi na swoich półkach sklepowych płyty Nirvany, na której okładce znalazły się ludzkie płody. Tytuł jednej z piosenek z albumu zespół też zmienił na polecenie giganta z „Rape me” na „Wafe me”. Inaczej straciłby potencjalne 10% zysków, bo taki wówczas procent rynku muzycznego kontrolował Walmart!
Przyznaj, że to jakiś obłęd. Nie tylko rządy, media, także wielkie korporacje decydują o tym, co mamy prawo oglądać, słuchać, nosić, jeść itd. Oczywiście to komunał, nie odkrywam tym Ameryki, ale nie zawsze o tym myślimy.
Nie ma pracy, mamy za to niewolnictwo
Wielkie firmy zlecają produkcję w biednych krajach Azji czy Ameryki Południowej, gdzie jedna szwaczka szyje przez całe życie jedną część ubrania, np. rękaw. Pozbawiona jest jakichkolwiek praw, pracuje do 16 godzin dziennie, nawet w weekendy i to za stawkę zapewniającą minimum egzystencji.
Gdyby zechciała się zbuntować, zostałaby zwolniona. A gdyby dołączyliby do niej inni pracownicy, zakład zostałby po prosty przeniesiony w całości. Pan płaci, pan wymaga. Międzynarodowe koncerny chcą płacić mało, mają gdzieś prawa nie swoich zresztą pracowników, liczy się tylko czysty (wy)zysk.
To wcale nierzadkość, gdy zmiana trwa 3 dni z rzędu, a pracownicy śpią na podłodze obok maszyn. Z Hondurasu dochodziły doniesienia o szprycowaniu robotników amfetaminą, by byli wydajniejsi. W Meksyku tak bardzo nie chciano (chce się) zatrudniać matek (wiadomo – mniej wydajne, dzieci ciągle chorują), że kobiety były (są) poddawane regularnym testom ciążowym! Kiedyś w Indonezji, gdy wybuchł strajk robotników, zachodnie firmy poprosiły o interwencję… wojskową.
Przez całe życie szyjesz tylko rękaw i nigdy nie będzie Cię stać na całą bluzkę
W tzw. strefach wolnego handlu składają nasze komputery, szyją nasze dżinsy i torebki. To wszystko dzieje się w biedniejszych krajach, w tym właśnie w Chinach, Kambodży, na Filipinach itd. Nie płaci się tam podatków, a jak mija cudowny czas zwolnienia od nich, fabryki zamykają się i zaczynają pracować pod nowym szyldem na nowo.
Mimo że produkuje się w nich tyyyyyyle produktów dla całego świata, ulice w tych strefach handlowych były (są) dziurawe, a wszędzie (walały) walają się śmieci. Obraz nędzy i rozpaczy.
Zobacz, jak zachowywali się blogerzy modowi z Norwegii po odkryciu, kto i w jakich warunkach szyje ich fatałaszki:
Obejrzałam jeden z odcinków (nawet nie wiedziałam, że powstała cała seria) i polecam! Przemawia do duszy. Pamiętam, jak jedna z bohaterek nie mogła przestać płakać, myśląc o tym, że robotnice nigdy nie będą mogły sobie pozwolić na zakup ubrań, które szyją.
Kiedy Zachód się ogarnie? Wstyd mi za nas
Ta historia jest już stara jak świat. Bogate kraje Północy (Zachodu) dalej wykorzystują ubogie Południe. Kolonializm trwa w najlepsze. Kiedy to się skończy? Dlaczego nie mogę wybrać marki, która produkuje tu, na miejscu, u nas w Europie? Chcę zapłacić więcej, ale nie mogę, bo większość moich ciuchów ma metkę Made in China.
A już szczyt bezczelności to szycie w biednych krajach Azji luksusowych ubrań. Gdy odkryłam, że moja torebka Jacobsa (tańsza linia, oczywista, żaden luksus, ale marka jednak nie do końca pospolita) powstała właśnie tam, zrobiło mi się niedobrze. Nie noszę jej.
Rzygam tym bezwzględnym obliczem kapitalizmu, gdzie nie liczy się człowiek ani środowisko. Gdzie najważniejszy jest zysk.
Byłam takim pracownikiem, którego próbowano wycisnąć jak cytrynę, ale się nie dałam. Bo za długo żyję na tym świecie, by łudzić się, że ktoś doceni moją pracę po godzinach, moją dodatkową inicjatywę. Co z tego, że masz fuchę np. project managera i zarabiasz kilkanaście tysięcy, jak pracujesz niekiedy nawet do 2 w nocy, a także w weekendy? Kto wie? Może w przeliczeniu na godzinę wcale nie zarabiasz dużo więcej niż ktoś na kasie w Biedrze?
Zadałam to pytanie mojej kuzynce, menadżerce pracującej przy międzynarodowych projektach, i przytaknęła mi. Jej stres w korpo zakończył się problemami z sercem. Do dziś z radosną łezką w oku wspomina kilka miesięcy bez pracy jako najlepszy okres jej życia, co było zresztą zaleceniem lekarskim.
Oczywiście porównywanie naszych warunków do gehenny, przez jaką przechodzą robotnicy w azjatyckich (i nie tylko fabrykach), wydaje się nie na miejscu, ale chyba rozumiesz, o co mi chodzi – że pracownik w ogóle się dziś nie liczy. Więcej o tym w kolejnym wpisie z serii – za miesiąc lub dwa.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Dlaczego posiadanie dużego majątku jest niemoralne?
Koronawirus: Gdy produkujesz w tylko jednym miejscu, wprawdzie ryzykujesz, ale hajs jest ważniejszy
No i obiecany koniec, czyli odpowiedź na pytanie z nagłówka. Tak, międzynarodowe koncerny postawiły wszystko na jedną kartę – to znaczy na jedno miejsce. Co, jeśli liczba chorych na koronawirusa w Azji tak wzrośnie, że fabryki zostaną pozamykane? Gdzie wtedy kupisz sobie buty na nowy sezon? W szmateksie? (Btw. jestem zwolenniczką ciuchów z drugiej ręki). Czy nie rozsądniej w obliczu takich zagrożeń jak koronawirus byłoby jednak chociaż część produkcji zostawić u siebie w kraju? Hmmm? Naomi Klein triumfuje?
Oczywiście to są hipotetyczne pytania, ponieważ rząd Chin odciął „skażone” rejony od reszty kraju. Ale co, jeśli kolejny wirus uderzy jeszcze mocniej? Bo tego możemy być pewni. Chyba oswoiliśmy się już z newsami o wirusach atakujących w/z Azji? Ale nie dajmy się panice, bo i ją rządy wykorzystają do swoich niecnych celów, o czym Naomi Klein pisze w kolejnej książce – „Doktrynie szoku”.
PS Niedawno był nasz dzień, babeczki. Czy wiesz, że Międzynarodowy Dzień Kobiet został ustanowiony, aby uczcić demonstracje z 1908 roku? To właśnie wtedy robotnice pracujące w przemyśle odzieżowym wyszły na ulice Nowego Jorku, by protestować przeciw głodowym stawkom, 12-godzinnemu dniu pracy i zatrudnianiu dzieci. Gdy za rok dostaniesz kwiatka, pomyśl o nich.
PS 2 Dziki kapitalizm jest be, dziki kucyk cacy. 😉
Grafikę zawdzięczam Business vector created by vectorpocket – www.freepik.com