A teraz szybki obiecany tekst o tym, że także przemysł kosmetyczny jest mocno… zanieczyszczony. I to dosłownie. Od dawna wiem o szkodliwości SLS, rozmaitych PEGów i mikroplastiku występujących w kosmetykach. Ale ostatnio przeraża mnie np. talk, bo… „Talk to minerał naturalnie występujący w przyrodzie. Problem w tym, że jego złoża zwykle sąsiadują z azbestem, którego cienkie włókna, o grubości zaledwie 0,01 mikrona, łatwo mogą zanieczyścić talk. Gdy takie włókno dostanie się np. do płuc, może stać się przyczyną nowotworu”.
Co więcej… firmom kosmetycznym to nie przeszkadza, aby taki zanieczyszczony talk dodawać np. do zasypek dla bobasów… DLA BOBASÓW… „Jak ustalił w 2018 roku Reuters, szefowie firmy Johnson & Johnson od dziesięcioleci wiedzieli, że w tym pudrze dla niemowląt znaleziono ślady rakotwórczego azbestu. Dokumenty wewnętrzne, zeznania procesowe i inne dowody wykazały, że od 1971 roku do początku XXI wieku zarówno wykorzystywany do produkcji talk, jak i gotowe pudry Johnson & Johnson zawierały azbest”. Źródło: tvn24.pl
Dzisiaj zanieczyszczony talk, a jutro kto wie? Co jeszcze w kosmetykach może nam szkodzić, ale nikt o tym głośno nie mówi?
Od jakiegoś czasu już nie ufam ślepo markom, które miałam za bliższe naturze, bo i nawet w szamponach OnlyBio można naciąć się na mikroplastik. Teraz analizuję składy z ChatemGPT na tyle często, że zaczął się do mnie zwracać tak, jak by sam był kobietą… 😉
Co szkodzi? Czego lepiej unikać w składach kosmetyków?
SLS rozwala barierę hydrolipidową; od kiedy przerzuciłam się na mydła marsylskie, nie pęka mi skóra rąk. Każde odstępstwo od normy, typu kilkukrotnie umycie w ciągu dnia dłoni zwykłym mydłem w pracy czy na mieście to gwarancja pękającej skóry. Wiem więc na swoim przykładzie, jak silny i niefajny jest to detergent. A mimo to leje się go litrami do żeli pod prysznic, a nawet do kremów do twarzy.
Mikroplastik na facjacie? Świetna sprawa, bo skóra wygląda na gładką, ale to nadal plastik na twarzy – ona przez to nie oddycha, blokują się pory, a substancje aktywne nie mają jak w głąb skóry wnikać. Nie wspominając już o tym, że ten plastik podczas mycia twarzy leci do kanalizacji – potem jest obecny wszędzie. Na szczęście, za sprawą przepisów unijnych, od 2023 roku sukcesywnie jest zakazywany w kolejnych pulach kosmetyków, za dekadę pomadki do ust będą od niego wolne. ZA DEKADĘ… Dopiero.
Alkohol denat? O matko… jak można to pakować na ciało, a jest go dużo w licznych kosmetykach…
Takich gównianych składników w kosmetykach jest wiele, wystarczy poanalizować składy z ChatemGPT, bo niestety narzędzie, jakim jest Lupa Kosmetyczna nie jest wcale taka rygorystyczna i może Ci polecić składniki, które wcale nie są dobre. Odpowiednio wpisana komenda w chat da Ci odpowiedź, którą zawsze możesz zweryfikować w wiarygodnych źródłach. Ale zarys będziesz mieć, jeśli chcesz sprawdzić, czy kosmetyk, którego używasz, jest okej dla Twojej skóry, czy nie.
Kosmetyki & matrix – kupujesz, płacisz niemałą kasę i nadal Twój problem pozostaje rozwiązany
Zatem schemat matrixowy w przypadku kosmetyków jest taki: kupujesz np. krem, który nie uwalnia Cię od problemu skórnego. Potem idziesz za radą chociażby dermatologa do apteki, kupujesz lepszy krem tego samego koncernu i nadal nic. Potem zostaje Ci co – kosztowne zabiegi u kosmetologa (możliwe że zaleci Ci po zabiegu kosmetyki ponownie tego samego koncernu, które znowu nic nie dadzą) albo – o zgrozo – medycyna estetyczna? I tak się kręci na machina nierozwiązanego problemu… (O tym schemacie mówi słynny youtuber od kosmetyków z kryminalną przeszłością. Tak, ciekawa postać, ale o kosmetykach wie wiele).
A może jest jakiś inny sposób? Wolne od niepotrzebnej szkodliwej chemii kosmetyki? Odpowiednia dieta? (Z doświadczenia wiem, że zero laktozy, glutenu i cukru działa cuda na pryszczatą skórę, ale długo tak się nie da żyć). Ćwiczenia? Albo po prostu odpuść… Grunt, by nie pakować w siebie chemicznych składów, które nie tylko nie pomagają, ale po prostu szkodzą, co widać na przykładzie wstępu tego tekstu o talku… Już nie wspominając o tym, że na to wszystko wydajesz pieniądze, i to niemałe. A przecież cena w przypadku kosmetyków, jak i właściwie wszystkiego, to cena renomy marki i marketingu, a nie realna wartość produktu. Dobrym przykładem jest już wielokrotnie obalany mit koszmarnie drogich kosmetyków La Mer.
Możesz kupić dobry żel do mycia twarzy na promocji w Rossmannie za 6 zł. Mamy dobre polskie marki, nie wszystkie ich kosmetyki mają świetne składy, ale trafiają się perełki. Wystarczy wejść w temat. Nie będę tu niczego reklamować, bo nikt mi za to nie płaci, ale wierz mi, że nie musisz kupować drogich kosmetyków z apteki czy Sephory, by wyglądać dobrze. A najważniejsze – by mieć przyzwoitą, całkiem zdrową skórę!