Wyobraź sobie, że wchodzisz do sklepu spożywczego. I aby jeść zdrowo, nie udajesz się wcale do alejki z napisem „Zdrowa żywność”, tylko po prostu w każdej alejce znajdujesz coś dla siebie, bo żywność jest WSZĘDZIE zdrowa. Tak wygląda świat idealny. Ale to nie ten, w którym żyjemy.
Jemy chemię (a także myjemy się nią i oddychamy nią)
Skoro musimy szukać takiej alejki, oznacza to, że w reszcie sklepu jest zwyczajnie niezdrowe żarcie, prawda? Zauważyła to niby żartem, ale jak najbardziej serio, Olka Szczęśniak w jednym ze swoich stand-upów.
Chemia w jedzeniu przeraża, bo pestycydy w warzywach i owocach są jak antybiotyki w mięsie. Chcemy je zneutralizować i w ogóle jeść zdrowo, stąd takim powodzeniem cieszy się kanał na YT lekarza dra Skoczylasa czy dietetyka dra Bartka Kulczyńskiego i pewnie jeszcze wielu innych.
Rada, jak ograniczyć ilość pestycydów w skórkach warzywa i owoców? Przed spożyciem kąpać warzywa w wodzie z sodą. Kwadrans wystarczy. Poszukaj w necie, jak interesuje Cię ten temat.
Bo trzeba sobie powtarzać do znudzenia ten banał, że dobra dieta pełni funkcję prewencji. Lekarz może coś tam Ci zalecić w kwestii żywienia, ale nie rozwiąże Twojego problemu kompleksową dietą, nie tylko dlatego że nie jest dietetykiem, ale po prostu… po co ma tracić klienta? NFZ niewydolne? Dla lekarzy super, bo pójdziesz do nich prywatnie, by zarabiali jeszcze więcej. Coś Ci dolega? Przepiszą lek, który czasami bywa zbędny albo zwyczajnie pomoże na jedno, zaszkodzi na drugie. I dzięki temu jeszcze firmy farmaceutyczne na Tobie zarobią. Ech…
Nie ufam już bezgranicznie lekarzom
Kiedyś kolega mnie zapytał, czemu biorę sterydy na zatoki, a ja mu na to, że lekarz kazał, a on na to: „Ciekawe, czy ten lekarz sam by to brał…” Po latach historii z lekarzami, gdy już wiem, że moje ciało wie lepiej, bardzo mocno weryfikuję ich wiedzę, bo niestety często są totalnymi ignorantami, nie widzą połączonych ze sobą kropek, skupiając się tylko na swojej działce, o której notabene nie mają też zawsze za wielkiego pojęcia.
Przykład? Gdy zapadło mi się oko, a ja czułam, że ma to związek z zatokami, bo latami na nie chorowałam, mój laryngolog (oczywiście prywatny, nie na NFZ), uznał, że to nie ma związku. Zlecono mi (oczywiście płatne, bo czas miał dla mnie znaczenie, gdy oko mi leciało w dół, nie chciałam przecież wyglądać jak Quasimodo) rentgen płuc, a docelowo i tomografia mózgu, bo rzekomo jakiś nerw może je łączyć z tym, co pod okiem.
Aż w końcu przeczytałam pół internetu, znalazłam artykuł naukowy (super, że znam angielski!) na temat… syndromu cichej zatoki. Bingo! Poszłam do kolejnego laryngologa i potwierdził moją diagnozę. Dostałam termin operacji na cito i moje oko już właściwie znowu jest na swoim miejscu. (Tego typu historii z lekarzami i ich wątpliwymi kompetencjami miałam już kilka).
Mój wujek lekarz zawsze mawia: „Jak chcesz być dobrze zdiagnozowany, pójdź do 3 różnych lekarzy”. Czyli zasada ograniczonego zaufania jak na drodze, o czym wie każdy, kto jeździ autem.
Cukier to zło!
A propos lekarzy… Jakiś czas temu wzięłam udział w webinarze z pewną panią lekarz (dr Olejnik, jak by ktoś pytał) na temat tak wszechobecnej dziś insulinooporności. Nie miałam pojęcia, że to praprzyczyna wielu innych chorób, m.in. tarczycy, stawów, przewlekłego zmęczenia, cukrzycy, a nawet nowotworów. I wiecie, co powiedziała? Że po co leczyć sztucznymi lekami, jak tu zwykle zadziała dieta! Jaka? Ta stawiająca na zminimalizowanie skoków cukru.
I właśnie o samym cukrze wiele do powiedzenia ma francuska biochemiczka Jessie Inchauspe, okrzyknięta glukozową boginią. Nie odkryła ona nic nowego, ale trafiła do ludzi z epoki Instagrama. Zdradza, co i jak spożywać, by unikać skoków cukru:
- jeść słone śniadania (bye, bye francuskie croissanty! Zawsze mówiłam, że nie ma to jak porządne brytyjskie śniadanie),
- rozpoczynać posiłek od warzyw,
- po posiłku udać się na spacer,
- jeść całe owoce, a nie pić wyciskane soki (to już jest czysty cukier bez wartościowego błonnika, świetnie o tym pisze dr Nigma Talib w „Młoda bez skalpela”),
- a jak najdzie nas ochota na słodkie – zwyczajnie zjeść to zaraz po konkretnym posiłku, nie na pusty żołądek.
Więcej rad na jej Instagramie albo tutaj.
Wspomniana biochemiczka uważa, że to, co jemy, jest nie tylko tanie, ale i mocno uzależniające. Dla koncernów produkujących żywność to żyła złota, a potem rzecz jasna dla lekarzy i aptek. Zatem jedząc niezdrowo, zasilasz system.
Twoja skóra nienawidzi cukru – nie rób jej tego!
Dlaczego cukier to zło? No cóż, ja tyle o tym gadam, że już mi się nie chce nawet pisać, ale jeśli nie przekonuje Cię fakt, że zwyczajnie jest niezdrowy, bo jest sprawcą wielu chorób, o czym wspominałam chociażby wyżej, pisząc o dr Olejnik i jej webinarze, to może rozważ jego mocne ograniczenie z czystej… próżności? Chat GPT dokładnie tłumaczy, jak cukier fatalnie wpływa na skórę:
1. Glikacja – wróg kolagenu
Kiedy spożywasz dużo cukru (glukozy, fruktozy itd.), cząsteczki cukru łączą się z białkami, m.in. kolagenem i elastyną w skórze. Powstają tzw. zaawansowane produkty glikacji (AGEs – Advanced Glycation End-products, jak widać, nawet nazwa jest jasnym przesłaniem: AGEs – WIEK w liczbie mnogiej, czyli starość do kwadratu (sic!)).
Co się wtedy dzieje?
- Kolagen i elastyna twardnieją, tracą elastyczność.
- Skóra staje się mniej jędrna, bardziej pomarszczona i matowa.
- Trudniej się regeneruje.
2. Stan zapalny i stres oksydacyjny
Cukier powoduje skoki insuliny → zwiększa się stan zapalny w organizmie → aktywują się wolne rodniki → przyspieszone starzenie skóry.
3. Odwodnienie skóry
Dieta bogata w cukier sprzyja utracie nawilżenia, bo osłabia barierę hydrolipidową. Skóra może stać się bardziej:
- szorstka,
- przesuszona,
- pozbawiona blasku.
4. Trądzik i niedoskonałości
Cukier nasila produkcję sebum, podbija stany zapalne → więcej wyprysków, a to z kolei może prowadzić do blizn i nierówności.
Badania mówią jasno:
Osoby z wysokim poziomem AGEs mają starszy wygląd skóry, nawet jeśli są w tym samym wieku co inni.
Żywieniowy i kosmetyczny matrix
Ja sama jestem żywym dowodem na to, że jak nie jem słodyczy, do tego glutenu i produktów mlecznych, moja skóra wygląda jak złoto. O ile bez łakoci i glutenu mogę się obyć, bez halumi, koziego sera i jogurtów już nie. Ale i na moją kapryśną cerę znalazłam sposób… Sekret tkwi w świadomej pielęgnacji skóry, bo kosmetyki są takie jak żywność – mnóstwo w nich chemii… O czym przeczytasz w następnym miesiącu!