Po seansach „Igrzysk śmierci” zaczęłam się zastanawiać, jak wiele rzeczy przyjmujemy jako oczywistość-rzeczywistość. A przecież wcale to nie oznacza, że tak musi być, że tak będzie już zawsze. W naszym społeczeństwie mamy 3 rodzaje nieuświadomionego niewolnictwa, które mogą przestać nim być albo zmienić swój kształt… Co uważam ze niewolnictwo? Dzisiaj pierwsza część wpisu.
1. Współczesne niewolnictwo: praca
Wojna się skończyła, odrodził #konsumpcjonizm. I tak już gna niczym szalony rumak od tych dobrych kilkudziesięciu lat. Choć od jakiegoś czasu obserwuje się modę na #postmaterializm (#slowlife, #slowfood itp.), nadal dla wielu duży telewizor, pożąd(a)nej marki auto i dom z ogródkiem to szczyt marzeń, na który warto się wspinać.
Mniejsza, że przez to brakuje nam czasu, a więzi z bliskimi zostają nadwątlone, ważne, że będzie dom / auto / zegarek, który potwierdzi, że doszliśmy do upragnionego celu, który doda nam pewności siebie, podbuduje nasze ego. I wreszcie – którym będzie można się pochwalić. Patrzenie na innych, gdy opowiadamy o sobie, ma w sobie coś z przeglądania się w lustrze, czyż nie?
Niestety tak się składa, że właśnie te wszystkie drogie, nowe i piękne rzeczy, którymi się otaczamy, jednocześnie sprawiają, że odgradzamy się od ludzi. Wznosimy mury jak Orban na Węgrzech. Bo kto z nas miałby ochotę podejść do pana w Ferrari i zapytać go o ogień? Chyba mało kto. >>Ale to już temat na kolejny post<<.
Skąd więc ten owczy pęd? Ktoś nam to wmówił. Ale jak? I co najważniejsze – po co? Żeby kupować, gromadzić jak szalony, trzeba pracować 40/5. Ale także po godzinach. Brać dodatkowe fuchy. Banał. Czy więc praca nie staje się niewolnictwem? Szczęśliwcy, którzy mogą przyjść do niej, kiedy mają ochotę i pracować tak długo, jak sami uznają za stosowne, należą do nielicznych. (Być może także niektórzy z nich mają niewygórowane potrzeby).
Czy jednak większość z nas ma wybór? Nie. Musimy przyjść na 9 rano i popracować 8 godzin. A jak wiele razy w tygodniu niektórzy zostają po godzinach? Charytatywnie oczywiście. To ja już w ramach wolontariatu wolę posprzątać psie kupy. Czy wiesz, że dawno, dawno temu, zanim dopadła nas cywilizacja (w dzisiejszym tego słowa rozumieniu), ludzie pracowali do 3 godzin dziennie? Tyle dokładnie zajmowało im znalezienie pożywienia.
Dzisiaj pracujemy na coś więcej. Na konsumowanie tego, co potwierdzi nasz status. I nie możemy wziąć wolnej środy ot tak, musimy o to poprosić. Mimo zarwania nocy po #najlepszym_koncercie_ever, wstajemy posłusznie rano i idziemy do pracy. To nie my decydujemy, ile i kiedy pracujemy. Nie mogę zażądać 20-godzinnego tygodnia pracy w dniach i godzinach, jakie mi odpowiadają.
Czy więc praca nie wydaje się niewolnictwem? Swego rodzaju więzieniem? Nieprzypadkowo zarówno więźniowie, jak i masa pracowników nosi uniformy. Bo czym niby jest garnitur dla pana, który pracuje w banku?
Praca to niewolnictwo. Nie pracujesz, nie żyjesz. Możesz oczywiście zostać bezdomnym i liczyć na pomoc innych, stracić godność i czuć się samotnym. (Bo na to głównie skarżą się bezdomni). >>O ich świecie chętnie napiszę w innym poście<<.
Życie poza systemem nie jest niemożliwe, ale nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Wierzę, że w przyszłości będziemy mieć większy wpływ na to, w jaki sposób pracujemy. Być może kosztem nowego samochodu, ale dzięki temu zyskamy spokój i więcej czasu dla ukochanych osób.
W Skandynawii testuje się krótsze dni pracy i jak się okazuje – pracownicy stali się efektywniejsi, bardziej skupieni na tym, co robią. Potrzebują mniej przerw i biorą mniej urlopów na żądanie. Tak się również składa, że w krajach skandynawskich epatowanie bogactwem jest zdecydowanie démodé. Najwyraźniej są ponad TO. Czy to kierunek, który obierzemy?
Btw. Wenezuela z powodów energetycznych wprowadza od dziś 3-dniowy weekend. Ma to potrwać 60 dni. Bardzo mnie ciekawi, co po tym eksperymencie będą mówić Wenezuelczycy…
2. Brak wolności: kredyt
Kolejny rodzaj niewolnictwa to kredyt. Oczywiście ci szczęśliwcy, którzy mogą spłacić mieszkanie w ciągu kilku lat, nie stanowią przedmiotu moich rozważań. Mam na myśli ludzi, którzy do późnej starości żyją ze świadomością, że muszą spłacić dług. Że dali się zamknąć w klatce, z której wyjdą dopiero za 30 lat.
Poniżej wklejam fragmenty na ten temat z mojego poprzedniego bloga (pisane ponad 2 lata temu):
Zbiorowa sraczka, że każdy ma mieć w Polsce mieszkanie, spowodowała (uwaga, banał), że ludzie biorą #kredyt_na_całe_życie. Niewiele więc pozostaje na beztroską radość życia, gdy człowiek zamienia się w niewolnika korporacji. Zasuwa nawet na 1,5 etatu, by spłacić kredyt, co sprawia, że bezrobocie i frustracja wśród narodu rośnie.
Bo skoro ktoś pracuje za dwóch, to ten drugi siedzi w domu i płacze, że nie może znaleźć pracy w zawodzie. (Ja znalazłam pracę w zawodzie, bo moja praca to jeden wielki zawód). Ci, których nie stać na osławiony kredyt („Stać mnie na kredyt, ale jestem zajebisty”, najnowszy tekst na podryw: „Mogę pozwolić sobie na kredyt. Pójdziemy na kawę?” <- czytaj to z przymrużeniem oka), siedzą na śmieciówkach, marząc o nim, ale tak naprawdę są w dużo lepszej pozycji, bo są WOLNI. W każdej chwili mogą wszystko rzucić i wyjechać na Bali prostować banany.
Modą na mieszkania stworzono niewolnictwo w tym kraju. Nieraz pisano, że wielu kredytobiorców doprowadziło to do depresji. Nie chcę w tym uczestniczyć, bo chcę żyć. Wolę smażyć naleśniki nieopodal ciepłej plaży. Słońce jest zawsze lepsze niż kredyt na mieszkanie, które i tak będzie należeć do mnie pewnie dopiero po mojej śmierci. Kredyt – czyli płacenie 1/3 jego bankowi, a ludzie się łudzą, że jak na kredyt, to ich. Hahaha.
Przykro mi, moi drodzy, nie ma się co bawić w dorosłych. Świąt nie będzie. Czasu, który tracicie, pracując na sukces Waszych szefów i jachty prezesów banków, nikt Wam nie odda, a to czas jest najcenniejszy na świecie, nawet gdy płacą wam 50 zł za godzinę.
To Ty grasz główną rolę w swoim życiu. Nikt inny.
Tutaj ponownie powołam się na Skandynawię, gdzie nawet 40% społeczeństwa wynajmuje mieszkania, w Polsce ledwie 5%. Każdy przecież chce mieć własne. Jasne, wynajem jest drogi w porównaniu do wysokości naszych miernych pensji, więc już bardziej OPŁACA SIĘ wziąć kredyt. Skoro i tak trzeba płacić. Ale czy wszystko w życiu trzeba przeliczać na pieniądze?
I dwa: na pewno znaczenie ma tutaj nazwana przeze mnie #mentalność_powojenna, czyli: znowu przyjdzie wojna, muszę coś mieć na czarną godzinę (najlepiej mieszkanie, choć jak jeden z Czytelników napisał: „To bez sensu”. Zgadzam się, lepsze jest złoto). To nieświadomie wpoili nam dziadkowie. I nie tylko oni. >>Ale to też już temat na zupełnie inny tekst<<.
Jaki jest, moim zdaniem, trzeci rodzaj współczesnego niewolnictwa? I do jakich dojdę wniosków? Zajrzyj tu za tydzień. Druga część tekstu będzie czekała na ciekawskich. Ostrzegam! Będzie mocno!