Co ma legalna aborcja do spadku przestępczości? Zanim poznasz odpowiedź na to pytanie, zacznę jednak od przedstawienia Ci sylwetki pewnego profesora…
Ekonomista określany mianem „intelektualnego motyla, którego nikt nie złapał”, którego żona marzy, by strzygł się częściej niż trzy razy do roku i „żeby nie nosił ciągle tych samych okularów. Kupił je piętnaście lat temu i już wtedy były niemodne”. Nie potrafi nawet odkręcić wieczka słoika, więc robi to za niego wspomniana małżonka. (Rany, zupełnie jak ja! To znaczy, ja nie mam żony, ale też nie mam siły, by sama sobie to i owo otworzyć). Ojciec tego ekonomisty to uznany autorytet od… gazów jelitowych, który sam o sobie mówi: „Człowiek, który nadał gazom status i klasę”, z kolei cioteczny dziadek opisywanej tu postaci napisał książkę „Rudolf czerwononosy renifer”, a inny na jej podstawie stworzył piosenkę.
Kim jest ów ekonomista? To Steven D. Levitt, autor „Freakonomii”, o której piszę dziś i za 2 tygodnie. Jak przystało na przedstawiciela tej profesji, Levitt obserwuje ludzkie zachowania. Dzięki temu wykazuje, że m.in. nauczyciele, przestępcy czy agenci nieruchomości kłamią jak stąd do wieczności, ale liczby już nie. Ufa im w pełni. To zaufanie sprawiło, że stał się ofiarą konkretnej fali hejtu, wylano na niego wiadro pomyj, gdy wykazał związek między spadkiem przestępczości a… aborcją… Dostało mu się od eugeników, rasistów i w ogóle ten facet to zło wcielone.
Roe przeciw Wade’owi
Wszystko ma drugie dno. Nie tylko butelka chateau de jabol 😉 w rękach pijaka. No, przecież musi mieć, bo niby jak tak szybko mogło się to wińsko skończyć? 😉 Levitt ukazał to drugie dno, m.in. znajdując przyczynę spadku przestępczości w Stanach lat 90-tych ubiegłego wieku. Dotychczas ten gwałtowny, niespodziewany spadek tłumaczono ożywieniem gospodarczym, zagęszczeniem liczby policjantów czy bardziej ograniczonym dostępem do broni. Tak naprawdę pierwotną przyczyną okazała się pewna sytuacja, która wydarzyła się około dwudziestu lat wcześniej…
Ta sprawa to niechciana ciąża dwudziestojednoletniej alkoholiczki i narkomanki. Poprzednią dwójkę dzieci urodziła i oddała do adopcji. Teraz walczyła po prosto o to, by nie urodzić. Niestety w większości stanów aborcja była nielegalna. Wkrótce jednak otrzymała pomoc i stała się główną powódką w grupowym procesie o legalizację aborcji. Zawrzało, wskutek czego Sąd Najwyższy w 1973 roku zalegalizował ją w całym kraju.
Dla Normy McCorvey, znanej podczas procesu jako Jane Roe, na usunięcie ciąży było już za późno. Jej kolejne dziecko poszło do adopcji. Mimo to dzięki jej sprawie wiele ciąż mogło zostać zgodnie z prawem przerwanych. W wyniku tego na świat nie przyszły niechciane dzieci, często maluchy z rodzin patologicznych, które bardziej chowała ulica niż rodzice… To potencjalni młodzi przestępcy, których liczba ogromnie spadła w latach 90-tych, dokładnie wtedy, kiedy wchodzili w dorosłość, rozpoczynając swoje przestępcze „kariery”…
Dekret nr 770
Trzy dekady wcześniej, w latach 60-tych rumuński dyktator – którego nazwisko zawsze łatwo było mi wymówić, ale napisać już nie sposób bez pomocy Google’a – Nicolae Ceaușescu –zdelegalizował aborcję. Chciał budować potężny naród; uznał, że nierodzenie dzieci to odmowa przestrzegania prawa ciągłości narodu… Ja %^)_(&^&, co za %^*(!
„Nie ma w Rumunii miejsca dla kobiety, która nie jest matką” – mówił Ceaușescu. Kobiety muszą rodzić. Dopiero po 4. (a potem 5., po zmianie) dziecku mogą legalnie usuwać ciążę. Wcześniej – nie ma bata. Nie ma *&%#. Wbrew zniekształconym przez lata pogłoskom w Rumuni nie zakazano całkowicie aborcji. Kobiety nie musiały rodzić także dzieci z gwałtu, związku kazirodczego oraz upośledzonych, wszak chodziło o urodzenie zdrowego, prężnego obywatela.
Równolegle zakazano edukacji seksualnej oraz antykoncepcji. No katastrofa. Albo Polska anno domini 2017, czort wie… Na kobiety nasyłano policję menstrualną, która przeprowadzała… testy ciążowe. Kobieta, która po raz kolejny nie zaciążyła, musiała płacić wyższy podatek… No absurd. Mrożek z Gombrowiczem by tego na największym haju nie wymyślili. Ale może się mylę, nie znam przecież całej ich twórczości.
Skutkiem ubocznym nowego prawa był oczywista wzrost nowych obywateli, ale także śmierci kobiet, które poddawały się pokątnej aborcji. Lata później te właśnie dzieci – które gdyby nie prawo dyktatora, nigdy by się nie narodziły – przyczyniły się do obalenia jego reżimu… Ot, taka ironia losu.
(De)legalizacja aborcji: co na to nasz ekonomista (i trochę ja)?
Zakaz aborcji najbardziej dotyka biedne kobiety, które nie są w stanie sobie pozwolić na drogi, nielegalny zabieg.
Kobieta jak chce, to usunie ciążę. Jeśli decyduje się na taki krok, ma dobry powód. Aborcja to w końcu nie przedłużanie rzęs, jak chcą nam wmówić pro-lafjerzy (którzy notabene są pro narodziny, nie pro życie).
Niestety kobieta poddając się aborcji na lewo, może przypłacić swoim życiem.
I najważniejsze: to że kobieta ciążę usunie, nie znaczy, że będzie mieć mniej dzieci w ogóle. Po prostu sama wybierze ten moment w swoim życiu, kiedy zechce wydać na świat potomstwo, kiedy będzie mieć pewność, że jest w stanie zapewnić mu byt. Jasne, dobrze by było gdyby pomyślała wcześniej, gdyby się zabezpieczyła. To rzecz absolutnie oczywista, ale w życiu różnie bywa. Nie możemy jednak „uczynić imperatywu z nakazów własnego sumienia czy przekonań religijnych”, że się powołam na piękne słowa z pewnego listu.
Kobiety czują niechęć do niechcianych dzieci, jak wynika z badań, na które powołuje się Levitt. A pod restrykcyjnym prawem rodzą się dzieci niechciane, często u kobiet na to niegotowych, zarówno mentalnie, jak i finansowo. Zakaz aborcji to wzrost niechcianych ciąż, a które dziecko chce czuć się niechciane, odrzucone przez swoją matkę? Chowane nierzadko w biedzie, przez niewykształcone, często samotne matki. To wszakże te czynniki wpływają na zejście dziecka na drogę przestępczości, jak mówią kolejne badania, przywoływane we „Freakonomii”.
Delegalizacja aborcji to także więcej ekspresowych ślubów (nie sądzisz chyba, że z miłości), więcej dzieci oddawanych do adopcji…
Kontrola płodności powinna spoczywać w rękach kobiety. Płód jest od niej w pełni zależny, pasożytuje na niej. Bez niej nie istnieje. To czysta biologiczna definicja, żeby nie było, że jestem pogromczynią płodów! Opieram się tutaj na faktach, nie domysłach.
Obok legalnej aborcji – oby było ich jak najmniej – powinniśmy mieć szeroki dostęp do rzetelnej edukacji seksualnej i antykoncepcji. Rolą rządu powinno być więc tutaj wspieranie kobiet, aby mogły stać się dobrymi matkami – chodzi o zapewnienie im dostępu do edukacji (nie tylko seksualnej), pomoc w tworzeniu miejsc pracy czy otoczenie opieką po narodzinach dziecka. Aby nie bały się wydawać na świat potomstwa, muszą żyć w normalnym kraju, gdzie godność ludzka jest zajebiście ważna. Więcej o udziale społeczeństwa w torcie TUTAJ.