Gdy się denerwujesz, ktoś mówi: „oddychaj”. To nie przypadek. Oddech ma znaczenie. I to ogromne. Jak bardzo – o tym w tym tekście – poznaj podejście do oddechu okraszone buddyjską mądrością z książki „Tybetańska joga oddechu”. Nie pożałujesz tych kilku(nastu) minut. Słowo!
Wdech, wydech! Wstępne słowa o oddechu
Bez czego nie możesz żyć? Swojego iPhone’a, auta? A może jedzenia i wody? A może bez oddechu?
Gdy przestajesz oddychać, umierasz od razu. Bez wody wytrzymasz znacznie dłużej, bez nowego modelu smartfona tym bardziej 😉
Mimo to na co dzień niewiele uwagi poświęcamy swojemu oddechowi.
Nauczyłam się doceniać oddech za każdym razem, gdy zdejmuję maseczkę. Myślę, że nie tylko ja mam takie odczucia.
Gdy zaczęłam chodzić na zajęcia z dykcji, odkryłam jego wagę. Pierwsza część zajęć zawsze była poświęcona oddychaniu, uczyłam się oddychać przeponą. Kobiety zwykle używają do tego klatki piersiowej, a to błąd. Ćwiczenia oddechowe działały na mnie usypiająco. Irytowało mnie to, że nie potrafię wcale tak długo wydychać powietrza. Bo dobry wydech powinien trwać znaaacznie dłużej niż wdech (minimum dwukrotnie). Nadal rozciągam tę długość w czasie, ale to nie jest wcale takie proste.
Tak jak nie proste jest nie denerwować się. W tym miejscu przepraszam obsługę klienta z Zalando, mojego operatora telefonicznego i przychodni medycznej na warszawskim Mokotowie – ostatnio nie mieliście ze mną lekko. Ale z drugiej strony wiem, że jak nie powiem ostro, to nie zareagujecie. Taka jest prawda. Sprawy ciągną się dniami, tygodniami, a nawet miesiącami. I nic się nie dzieje, dopóki nie wrzucę szóstego biegu. Czemu mnie do tego zmuszacie? Ja wcale nie lubię być stanowcza i arogancka.
W końcu „oddech ponownie sam do mnie przyszedł”, aby go lepiej zgłębić. Pewnego dnia chłopak koleżanki, która tak, jak ja uwielbia Ajahna Brahma (nie, no dobra, ja go ubóstwiam), polecił mi książkę o jodze oddechu napisaną przez Tybetańczyka i jego niemiecką żonę – razem zresztą mieszkają w Niemczech.
Dzięki niej:
- nie tylko poznałam fajne ćwiczenia oddechowe (o których właściwościach leczniczych jeszcze nie mam za wiele do powiedzenia, bo efekty podobno widoczne są raczej po miesiącach niż dniach),
- dowiedziałam się, co daje dobry oddech
- i przypomniałam sobie, jak bardzo nasza europejska (a więc chrześcijańska) kultura nas ogranicza – zdecydowanie wypada blado na tle buddyjskiego podejścia do życia z dalekiej Azji.
Oddech to życie. Banał, co? To czemu o niego nie dbasz?
Zacznę jednak od tego, co oddech daje. Przede wszystkim nasze komórki (nie piszę tu o iPhoneach 😉 ) potrzebują tlenu, także te chore, aby móc się zregenerować. Tlen odżywia komórki. A te chorują, gdy otrzymują go za mało. Wiemy o tym z lekcji biologii, ale w ogóle o tym nie myślimy, a to błąd!
To dlatego sport, gra na instrumentach dętych, śpiew i wycieczki do lasu są tak ważne, bo dają okazję, by lepiej dotlenić organizm. Dlatego jeśli nie interesują Cię ćwiczenia oddechowe, przynajmniej się ruszaj, by dostarczyć organizmowi więcej tlenu! Otwieranie na oścież okien też wydaje się niesamowicie ważne! (Zwłaszcza teraz to rób, zmniejszysz nieco w ten sposób ryzyko zarażenia koronawirusem). Twoje ciało jest jak taki nieprzewietrzony pokój – wpuść do niego więcej powietrza, a poczujesz ulgę.
Dobre oddychanie pomaga nie tylko w oczyszczaniu organizmu z toksyn – tak, oddech oczyszcza! Sprawia, że tracisz na wadze, lepiej trawisz, oddech reguluje ciśnienie, wzmacnia serce, nerwy, narządy zmysłów, upiększa skórę, redukuje migreny, zmniejsza duszności, nerki, żołądek i wątroba również stają się szczęśliwsze, a tym samym Ty, bo stajesz się spokojniejszy i pełen energii.
Bardzo podobają mi się jasne obrazowe porównania zawarte w książce. Ajahn Brahm też od takich nie stroni. Zawsze wydawało mi się, że najważniejszy jest wdech, bo to on dostarcza tlen, ale prawda wygląda tak, że wydech również, bo to on uwalnia to, co stare, daje miejsce na to, co nowe. Uwalnia! Jesteśmy jak naczynie, aby coś do niego wlać, trzeba coś z niego wcześniej wylać.
Oddech jest jak ogień, a ogień to energia niezbędna do życia – gdy odcina się dostęp do powietrza, ten gaśnie. By rozpalić wewnętrzny ogień na nowo – oddychaj spokojnie i głęboko. Wdech to żywotność, wydech – odprężenie.
Skoro wolny, głęboki oddech uspokaja pobudzonych, to aby pobudzić ociężały organizm np. w depresji – przyda Ci się szybki oddech.
Twój umysł jest przereklamowany
Chumba Lama, wpółautor książki, twierdzi, że oddech to jeźdźca umysłu, można go kontrolować. Ci, co już są nieco obeznani z myślą buddyjską, doskonale wiedzą, że umysł jest przereklamowany. Żyje własnym życiem, podsuwa nam wątpliwości, zasypuje myślami, abyśmy nie mogli odetchnąć, choćby podczas medytacji. (Ja do tej pory mam z tym problem). Gdy zapytasz siebie, co uczyni Cię szczęśliwym, umysł oczywiście podpowie, że nowe auto, dom, podróże, pieniądze, piszą autorzy. Robi tak, byś ciągle gnał przez życie i nie miał czasu na… oddech!
Bo w życiu wcale nie chodzi o ociągnięcie celu, ale o wrażenia po drodze. Że nie chodzi o wyścig, ale podróż, jak mówi jedyny mężczyzna, któremu wyznałam miłość 😉 . „Ponieważ nie jesteś maszyną, lecz istotą twórczą”.
A szczęście dzieje się tu i teraz, to mikromomenty, kiedy pijesz pyszną herbatę lub gładzisz po włosach swojego łysiejącego partnera. Szczęście jest w środku, to kultura zachodnia kazała nam szukać szczęścia na zewnątrz, w końcu chrześcijaństwo uczy, że dobrze będzie, dopiero jak umrzemy i pójdziemy do Nieba, czyż nie?
Dążenie do wygody i luksusu nie czyni Cię ani zdrowym, ani szczęśliwym, bo szczęścia nie buduje się na tym, co jest poza naszą kontrolą. Możemy jedynie kontrolować swoją świadomość, nie innych, nie wydarzenia na świecie. Dotarło?
Bo najlepsze chwile w życiu to takie, gdy zatracasz się w czymś bez reszty, w danej chwili uczestniczą naraz wszystkie Twoje zmysły: podczas świetnego seksu, gdy śpiewasz na głos pod prysznicem albo pływasz pomiędzy rafkami, podziwiając ryby. Dlaczego? Bo jesteś w danym momencie obecny w 100%. Umysł nie podsuwa Ci żadnych myśli: „o matko, co ja mu powiedziałam”, „co ugotować na obiad?”, „jeszcze mam tyle dzisiaj do zrobienia”.
Nie pozwól swojemu umysłowi kontrolować Twojego życia. Nie dawaj sobie wmawiać, że to, co na zewnątrz, jest ważniejsze niż to, co w środku. Wkurzają Cię znajomi? Olej ich, wyjdź z imprezy, zamiast zostawać „bo tak trzeba”. Tak, żyjesz dla siebie. Nie możesz się unieszczęśliwiać, by zadowalać innych. To nie o to w życiu chodzi. W Tybecie ludzie nie wtrącają się w życie innych, akceptują je takim, jakim jest. (W tym miejscu pozdrowienia dla #strajkkobiet, czyli wszystkich, którzy walczą obecnie o WYBÓR i mają dość, gdy ktoś narzuca im swoje poglądy). Jak masz ochotę na drzemkę, choć ktoś czeka na Twój telefon, zdrzemnij się – tak, najpierw zadbaj o siebie. W ten sposób dajesz swojemu ciału znać, że go słuchasz, bo gdy przestaniesz, zaczniesz chorować!
Zaleca się oddychanie, gdy się denerwujemy, np. kilka głębokich oddechów przed trudną rozmową itd. Oddech potrafi wyciszyć umysł. Musimy tylko sobie o tym przypominać, wyzwolić w sobie automatyczne zachowanie: gdy tylko zaczynamy się denerwować, uruchamiamy dobry oddech. Skupiamy się tylko na nim. Wszystko dookoła przestaje istnieć, a sprawa niemal naprawi się sama, bo w głowie pojawi się miejsce, przestrzeń na nowe… Wdech, wydech… Chumba zaleca, by np. przyczepić sobie do telefonu misia, który będzie nam przypominał, by nie krzyczeć na rozmówcę, ale zamiast tego wziąć kilka uspokajających oddechów.
Dolce far niente! Cholera – Włosi mają rację!
Chumba i jego żona Ute podkreślają, że niekiedy lenistwo jest dobre. Chodzi też o czas spędzony z samym sobą, a nie zapełnianie wewnętrznej pustki innymi ludźmi. Ajahn Brahm mówi dokładnie to samo. Czasami dając sobie czas, naładowujesz się energią, w przeciwieństwie do zestresowanego, ciągle w pędzie człowieka, który z tego powodu popełnia błędy, a potem traci czas, by je naprawiać.
Suma summarum: to Ty, mały leniuszku, zyskujesz czas – ten rozciąga się, masz go więcej. Moment na oddech, czyli słodkie lenistwo, jest megaważny. Ajahn Brahm ma nawet taką dykteryjkę o mnichach buddyjskich. Przychodzi ktoś do mnicha i pyta: co robisz?, ten odpowiada, że nic, by przyszedł później. Człowiek przychodzi zatem jutro i zadaje to samo pytanie, mnich odpowiada, że jest zajęty, bo jeszcze nie skończył nic nie robić. Swoją drogą podobno spotkanie zestresowanego Tybetańczyka jest niemal niemożliwe!
Buddyzm i joga oddechu: szklanka zdecydowanie musi być do połowy pełna
Umysł uwielbia skupiać się na brakach, bo to napędza Cię do szaleńczej pracy, by stracić kontakt z własnym wnętrzem. Autorzy piszą, że wszystko zależy od przyjęcia perspektywy: jeden będzie narzekał, że ma mały i tani samochód, bo marzy mu się wypasiony, inny będzie cieszył się z tego, co ma, bo liczy się dla niego to, że takie auto jest tanie w eksploatacji i że jak je ukradną, nie będzie wylewał łez jak bóbr. Jeśli masz takie nastawienie jak to ostatnie, to super. Łatwiej Ci się żyje. Twoje wnętrze wypełnia się wdzięcznością za to, co masz, a także obfitością. Prędzej czy później ten stan zamanifestuje się na zewnątrz. „Dopóki masz ponurą minę, nie możesz oczekiwać, że odbicie w lustrze uśmiechnie się do Ciebie”.
Ja już nauczyłam się dostrzegać pozytywy słabych sytuacji. Taki banalny przykład: kupiłam na szybko w sklepie buty, które od dawna chodziły mi po głowie. Przymierzyłam w domu, okazały się za duże – ufff, co za ulga, zwrócę je i dostanę pieniądze!
Chumba podkreśla, że w świecie zachodnim musimy wypracowywać swoją pozycję, podczas gdy Tybetańczycy niezależnie od niej i tak nie wątpią w siebie i nie mają kompleksów. Takim ludziom nie tylko żyje się łatwiej ze sobą, ale i innym z nimi. Dlatego olej wartościowanie, ocenianie i porównywanie z innymi ciepłym moczem. Jedyne, z kim możesz się porównywać, to ze sobą z przeszłości. (Mądrość z amerykańskich filmów o nastolatkach). Tylko to powinno być Twoim benchmarkiem. Bo „Twój prawdziwy potencjał, to wiara w siebie, a nie w system wartości narzucony Ci przez środowisko”.
Musisz nauczyć się odpuszczać, przestać oczekiwać i liczyć, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Gdy nie będziesz się na tym, czego bardzo pragniesz, skupiać, cisnąć, przyjdzie czasami coś lepszego, fajniejsza okazja. Całym sercem polecam medytację odpuszczania – to wspaniałe, gdy przestaje Ci zależeć, a potem to, co wcześniej chciałeś, przychodzi do Ciebie nieoczekiwanie, a nawet jeszcze coś lepszego – wtedy radość jest największa!
Przykład? Chciałam mieć publikacje w dwóch gazetach, zostałam zlana przez dziennikarzy, odpuściłam, po kilku tygodniach odezwały się do mnie dziennikarki z tych samych gazet – i bach! Puściły w eter teksty i to na większą skalę, na więcej portali, dostałyśmy nawet z siostrą stałą kolumnę. Dlaczego? Bo odpuściłam, bo przestało mi zależeć. Bo to, co najpiękniejsze w życiu, nierzadko przychodzi samo – najlepsze pomysły pojawiają się, gdy całkowicie wyluzujesz, ja nieraz w jednej z prac z najlepszymi konceptami wracałam prosto z… toalety.
To jak – odpuścisz i wpuścisz więcej powietrza do swojego życia?
Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z książki „Tybetańska joga oddechu”.
Ilustrację zawdzięczam mojej kreatywności 😉 i Vintage vector created by redgreystock – www.freepik.com