To, jak Cię wychowywano i to, jak odbierasz samego / samą siebie i otaczający Cię świat – tak, to wszystko ma wpływ na to, czy świetnie radzisz sobie z samokontrolą, czy nie. Dowiedz się, kto z natury został obdarzony mocniejszą samokontrolą i co możesz zrobić, by się jej nauczyć. Zapraszam na szaloną psychologiczną przejażdżkę po meandrach ludzkiej osobowości…!
Nadopiekuńczy rodzice to zło!
Jak wynika z badań Mischela, autora tytułu „Test Marshmallow. O pożytkach płynących z samokontroli”, najgorzej to mieć kontrolujących wszystko rodziców, takich jak matka Portnoya z genialnej książki – zresztą jednej z mojej ulubionych – „Kompleks Portnoya” Philipha Rotha. Kiedy rodzic kontroluje dziecko, np. doglądając jego prac domowych, skrupulatnie sprawdzając, czy umył każdy pojedynczy paluszek, czy ma należyty porządek w pokoju, to samokontrola jego pociechy jest wówczas odsyłana na urlop!
Dziecko musi się tego wszystkiego nauczyć samo. Należy dać mu dobry przykład swoim zachowaniem, a potem ono będzie ten wzorzec powtarzać. Oczywiście zasada te pewnie nie odnosi się do tzw. trudnych dzieci. Gdyby moja mama pozostawiła mojego brata z ADHD samemu sobie, zapewne by go już na świecie nie było… To było dziecko chodząca katastrofa, gdzie się nie zjawił, wracał z guzem, krwią i raną. Cud, że przeżył dzieciństwo.
Jak wyszło podczas Testu Marshmallow, to maluchy nadopiekuńczych matek, z którymi maluchy były blisko, gdy te zabiegały o ich uwagę, szybko sięgały po piankę! Natomiast berbecie, które umiały się dystansować do swoich mam, nawet tych kontrolujących, czekały na piankę znacznie dłużej. Matki, które dawały dzieciom autonomię, prawo wyboru, to matki, które zdały przy okazji eksperymentu z piankami inny test – na dobrego rodzica.
PRZECZYTAJ TAKŻE PIERWSZĄ CZĘŚĆ WPISU: Test Marshmallow: Czy samokontrola zapowiada szczęśliwe życie?
Rodzice to jednak nie wszystko, liczysz się przede wszystkim Ty!
Optymizm vs pesymizm
Najważniejsze okazuje się nasze wewnętrzne, optymistyczne przekonanie: „Myślę, że dam radę”. To wiara, nie nadzieja, to nie obiektywne osiągnięcia, oceny, ale nasze przekonania meblują nasze życie. Gdy myślimy o sobie dobrze, życie staje się dla nas łatwiejsze i przyjemniejsze. I przede wszystkim zdrowsze! Optymiści żyją przecież dłużej. Pesymiści natomiast nie dość, że mają smutniejsze i krótsze życie, to jeszcze nie mają poczucia kontroli nad nim, zwykle nie przepadają też za samymi sobą.
Jeśli czujesz, że masz kontrolę, to wiesz, że możesz się zmieniać, wpływać na swoje zachowanie, rozwijać, uczyć i stawiać czoła wyzwaniom. Dlatego dzieci cechujące się samokontrolą godną podziwu, upatrują przyczyn pozytywnych zdarzeń w sobie, nie na zewnątrz. Natomiast dzieci przekonane o stałości własnych cech, w sytuacjach gdy np. poziom nauki w szkole się podnosi, zwyczajnie przestają dawać radę.
Optymista wykorzysta porażkę w sposób konstruktywny, nauczy się dzięki niej, jak zrobić coś lepiej, podczas gdy pesymista utwierdzi się w swoich zwykle błędnych przekonaniach, że jest beznadziejny. Optymista zwykle oczekuje sukcesu, więc wie, że dostanie piankę Marshmallow, a więc czeka na nią! Pesymista – już nie.
Zatem pamiętaj: nie możesz stać się bierną ofiarą własnej biografii! To tylko od Twoich przekonań będzie zależeć Twoje dalsze życie. Aha, a optymizmu można się nauczyć!
Optymiści, pesymiści… No dobra, a co z realistami?
Dlaczego źle być realistą
Psychologiczny układ odpornościowy – to dzięki niemu nie nienawidzimy siebie za potknięcia i przypisujemy sobie zasługi, gdy w naszym życiu dzieje się dobrze. To on utrzymuje nas w przekonaniu, że jesteśmy dobrzy, mądrzy i wartościowi. Nawet jeśli mamy świadomość swoich niedociągnięć, bo nikt nie jest przecież świetny we wszystkim, to i tak nadal oceniamy się zwykle za lepszych niż przeciętnie.
Osoby o wyższej autowaloryzacji okazują się mniej podatne na przewlekły stres. Takie osoby skupiają się na „lizaniu ran”, niż spinaniu przed kolejną stresującą walką. To dobrze.
Jeśli więc uważasz się za lepszego od większości podobnych do siebie ludzi, to zupełnie OK! Ale gdy już sądzisz, że jesteś lepszy niż wszyscy inni i np. opowiadasz wokół, że Twoje feromony są absolutnie wyjątkowe, no to masz kurde problem. Ludzie o wysokiej autowaloryzacji zwykle zachowują swoje zajebiste zdanie na swój temat dla siebie, nie opowiadają o tym naokoło…
Natomiast realiści, skądinąd oceniający siebie bardziej trafnie, częściej chodzą przygnębieni, mają niższą samoocenę, są mniej zdrowi, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Z badań wynika, że to właśnie ludzie postrzegający samych siebie obiektywnie, patrzący na siebie bez różowych okularów… zapadają na depresję! Nie mają więc wcale niewłaściwego, ponurego obrazu rzeczywistości, ale ten jak najbardziej… obiektywny!
JEŚLI PODOBA CI SIĘ TEN WPIS, PODZIEL SIĘ NIM W MEDIACH SPOŁECZNOŚCIOWYCH
Co by o Twoich problemach powiedziała mucha?
Grunt to spojrzeć na swoje problemy z perspektywy muchy na ścianie. Dystansować się do nich. Gdy złamałam nogę, owszem, nie byłam pocieszona, bo pół lata przeleciało mi w domu, z dala od tanecznych imprez i noszenia brokatowych klapek 😉 , ale był to czas na nadrobienie zaległości w lekturze czy posprzątanie po remoncie, który wcześniej się zaczął (z dużą oczywiście pomocą pani sprzątaczki). Twoje problemy nie są więc takie znowu czarno-białe. Spójrz, co Ci dają. Jak się dzięki nim rozwijasz. I co najważniejsze: co by powiedziała o nich mucha na ścianie? Może: „Czy oby nie przesadzasz?”.
Jeśli jednak boli Cię dusza i nie wiesz, co poradzić, to czytaj uważnie: Te same obszary aktywizują się w mózgu, gdy odczuwamy ból fizyczny i ten emocjonalny, jak np. gdy masz złamane serce…! Dlatego Paracetamol na zerwania z chłopakiem nie jest wcale złym pomysłem. Serio! Zostało to potwierdzone eksperymentem naukowym na Uniwersytecie Kalifornijskim w LA!
Syndrom odrzucenia a samokontrola
Niektórzy cierpią na syndrom odrzucenia (rejection sensitivity). Tak bardzo obawiają się odrzucenia, że sami prowokują akcje, które do niego doprowadzają. Mają obsesję, zastanawiają się, czy są naprawdę kochani. Takie osoby w rzeczywistości są częściej odrzucane, ale to właśnie pokłosie ich nastawienia i zachowania! Ich zachowanie powoduje, że w obroty wchodzi samospełniająca się przepowiednia. Takie podejście zdecydowanie utrudnia budowanie trwałych związków. Charakteryzuje ono osoby o niższym poczuciu własnej wartości, niskiej samoocenie i ze słabszą umiejętnością radzenia sobie. Takie jednostki mniej w życiu osiągają. Są też słabiej wykształcone. U takich osób częściej również rozwija się borderline. Ale mogą sobie z tym radzić, wystarczy, że nauczą się samokontroli; co nie jest oczywiście łatwe. Bo jak takiej zazdrosnej, pełnej obsesyjnych myśli dziewczynie wytłumaczyć, że jak facet nie odpowiedział w nocy na jej wiadomość, to nie znaczy od razu, że poszedł od razu z inną do łóżka, tylko na przykład zachlał z kolegami albo po prostu… spał? Lepiej poczekać, ochłonąć, zamiast niecierpliwie od razu dzwonić z opieprzem i pretensjami. Gdybym była facetem, od razu taką laskę bym zostawiła. Takie osoby powinny więc studzić emocje! Uczyć się samokontroli przez techniki oddychania, autodystans, racjonalizację. Więcej o tym w ostatnim wpisie z serii.
Jeśli jakimś cudem w swojej głowie zbierasz mnóstwo śmieci od narzekania po pełne stresu przeżywanie, przeczytaj uważnie: Wiesz, że to wszystko uszkadza mózg? Ale mam coś na pocieszenie: Dr. Teresa Liu-Ambrose z Kanady udowodniła, że ćwiczenia fizyczne są jeszcze skuteczniejsze od gry w szachy, jeśli chodzi o pobudzenie produkcji neuronów.
Tak więc wywal do śmieci wszystkie czarne scenariusze. OK, nie wszystkie. Niektóre nawet okazują się przydatne. Zwłaszcza te na temat Twojej własnej osoby… Zainteresowany / a? Czytaj dalej.
PRZECZYTAJ TAKŻE TRZECIĄ CZĘŚĆ WPISU: Chcesz mieć wybór? Naucz się samokontroli
Kiedy przyszłość staje się teraźniejszością
Gdy ludzie myślą o tym, jak widzą siebie w przyszłości, w ich mózgu uaktywniają się obszary odpowiedzialne za myślenie o… nieznajomych. Nie mamy połączenia ze swoim przyszłym „ja”, stąd nie skupiamy się na konsekwencjach naszych obecnych wyborów. A to źle. Bo silna więź z tym, z kim się staniemy, pozwoli nam opierać się dzisiejszym pokusom na rzecz pomyślnego jutra. Takie osoby nie będą palić, bo zobaczą siebie z rakiem płuc, zaczną odkładać na emeryturę, bo już widzą siebie dzianego jak niemiecki emeryt 😉 . Takie jednostki podejmują też mniej podyktowane chciwością i egoizmem decyzje. Są bardziej etyczne i oczywiście zdrowiej żyją!
To dlatego, kiedy przyszłość staje się teraźniejszością, nagle nie chce nam się iść na tę imprezę czy wziąć udziału w tamtej konferencji. Bo oddalenie czasowe to dla nas abstrakcja, inaczej więc myślimy o zdarzeniach przyszłych i podejmujemy zupełnie inne decyzje, gdyby miały się zdarzyć tuż za moment.
Co to wszystko się ma (siema 😉 ) do samokontroli? Wnioski płyną następujące, jak wóda na polskim weselu: Aby skutecznie oprzeć się pokusie, musimy się od niej zdystansować, uczynić ją abstrakcyjną. Podczas Testu Marshmallow dzieciaki skupiają się więc na kolorze pianki lub jej fakturze, a nie smaku.
Gdy zaś chcemy uwzględnić przyszłość, która niebawem nadejdzie ze wszystkimi swoimi konsekwencjami, musimy ją „podgrzać”, czyli uczynić jak najbardziej realną, wyrazistą. Uruchomić w głowie scenariusze, jak gdyby działo się to wszystko tu i teraz. Right here, right now.
Ostatni wpis – o tym, jak nauczyć się samokontroli – już za 2 miesiące!